Na kierunku pielęgniarskim, każdy student ma do odbycia „pierdyliard” godzin praktyk i zajęć klinicznych. Pamiętam, jak na pierwszym roku z wielką niecierpliwością wyczekiwałem rozpoczęcia praktyk na oddziale. Większość studentów pokłada w nich wielkie nadzieje i ja też pokładałem! Wreszcie będzie można wykorzystać nabytą wiedzę w praktyce, dowiedzieć się jeszcze więcej o zawodzie, o kompetencjach pielęgniarek i położnych. Z innej perspektywy spojrzeć na pewne aspekty i charakter pracy. Kiedy zjawiałem się na oddziale jako student, za każdym razem obawa przeplatała się u mnie z ekscytacją, że tym razem znajdę się niejako po tej drugiej stronie, spojrzę na pobyt na oddziale z zupełnie innej perspektywy. Jedno wiedziałem na pewno – co mogą czuć pacjenci, których się tam przyjmuje. Łatwo było mi się wczuć w ich emocje.
Wiecie doskonale, że każdy oddział ma swoją specyfikę pracy, wewnętrzne zasady, procedury. My jako studenci jesteśmy wrzucani w tę machinę, która jest czasem lepiej, a czasem gorzej naoliwiona. Wiadomo, jesteśmy studentami, którzy chcą się nauczyć, doświadczyć. Nieraz spotkałem się z tym, że to niezwykle ciężkie i trzeba czasem się bardzo nagimnastykować, by mieć możliwość rzetelnej nauki popartej doświadczeniem, wiedzą pielęgniarki, opiekuna, ale również chęci przekazania swojej wiedzy i dzielenia się z „żółtodziobami”. Wiem, że na uczelniach system kształcenia na praktykach wygląda baaardzo różnie.
POD „SKRZYDŁAMI” ODDZIAŁOWEJ
Studenci są wprowadzani na oddział przez swojego opiekuna praktyk, ale bywa tak, że pozostają pod „skrzydłami” pielęgniarki oddziałowej, która nierzadko „podrzuca” tę grupkę personelowi, który w danym dniu i czasie prowadzi dyżur. Robota musi być wykonana, pacjenci zaopiekowani, zabezpieczeni. „Nie wiemy, w co ręce włożyć, a jeszcze nam studentów tutaj dają…”. Niestety zdarzyło mi się słyszeć takie głosy. Przez takie działania my jako studenci, czujemy się jak intruzi, którzy tylko przeszkadzają i rozwalają robotę. Pamiętam, jak na jednym z oddziałów przyszliśmy naszą stałą grupą (8 osób) i pierwsze pytanie od pielęgniarki oddziałowej brzmiało: „Czy wy musicie być tutaj wszyscy?!”. Potem dodała: „Przecież ja nic z wami tutaj nie zrobię. Przecież tego oddziału nikt nie wybiera zaraz po studiach”.
Nie ukrywam, że takie sytuacje podcinały mi skrzydła. Ja – pełen energii, sił do działania, wyobrażeń, idei – nie wszystko jeszcze wiedziałem, a ręce trzęsły mi się przy każdej wykonywanej procedurze. Ale ja się wtedy uczyłem.
MAM PRAWO NIE WIEDZIEĆ
Wydaje mi się, że mamy prawo jeszcze czegoś nie potrafić, nie rozumieć. Zdarzało się też tak, że od personelu pielęgniarskiego usłyszało się, że my tylko nadajemy się do mycia pacjentów i karmienia, bo tyle jeszcze nie umiemy, i że powinniśmy się tylko tym zajmować przez co najmniej rok, zanim będziemy robić przy pacjencie cokolwiek innego.
Zdarzyło się nawet tak, że przez pierwsze trzy dni praktyk na oddziale nie widziałem gabinetu zabiegowego albo myłem półki w szafie w dyżurce pielęgniarskiej. Wierzcie mi – to naprawdę działa destrukcyjnie na studenta. Na jego edukację oraz podejście do praktyk. Nie ukrywam, że jak zderzałem się z taką ścianą, to się wycofywałem, chciałem jak najszybciej i jak najmniejszym kosztem dla siebie załatwić takie praktyki. A jak pielęgniarki obdarzyły mnie zaufaniem, były otwarte na studenta, na działanie, rozumiały, że my się uczymy, to aż rwałem się do pracy, działem na pełnych obrotach. Rozkładałem skrzydła i leciałem z tematem.
Na całe szczęście tych gorszych momentów było niewiele, ale umówmy się, to one się najdoskonalej wbijają w pamięć.
Studenci chcą się uczyć. Oczywistym jest, że przez ten cały czas edukacji na praktykach nie będziemy w stanie robić, a nawet zobaczyć pewnych procedur.
Wiem jedno, że nie można się dawać takim sytuacjom, trzeba walczyć o siebie, pytać, robić jak najwięcej, obserwować, chłonąć – aby wynieść coś pożytecznego z praktyk. Chcę również, żebyście wiedzieli, że nie było aż też takiej tragedii. Słyszeliśmy wiele pochwał, byłem dopuszczony do działań, obserwacji procedur pielęgniarskich, o których słyszałem na wykładach czy widziałem na instagramowych kontach medyków. Bardzo często padały stwierdzenia od starszych koleżanek, że „tak jak my was nauczymy, to wy tak będziecie się nami opiekować, gdy to właśnie my prędzej czy później zostaniemy waszymi pacjentkami/pacjentami”.
JASNY KOMUNIKAT
Po trzech latach bycia studentem pielęgniarstwa wiem, że kwestii praktyk, podejścia do tematu nauki studenta na oddziale jest sporo punktów do korekty. Wiem też, że nie każda pielęgniarka potrafi albo chce przekazać swoją wiedzę młodszym pokoleniom. W takiej sytuacji chciałbym dostać jasny komunikat: „Słuchaj, ja nie potrafię tobie przekazać tak wiedzy, ale wiem, kto potrafi… Przepraszam, teraz robię co innego i nie mogę się oderwać, przyjdź za chwilę…” . I tyle w temacie, z pewnością zrozumiemy.
Bardzo bym chciał, aby nastawienie do studentów polegające na traktowaniu ich jako zło konieczne stanowiło niewielki procent.
Drodzy studenci, życzę wam, abyście mieli okazję jak najwięcej działać, uczyć się od starszych kolegów i koleżanek. Patrzcie na to w kategorii, rozwoju, rozeznania swoich mocnych i słabych stron. Żebyście spojrzeli, co lubicie bardziej, a co mniej. Dajcie sobie czas na rozeznanie, gdzie siebie widzicie w przyszłości. Gdzie czujecie się bardziej komfortowo.
Bardzo mocno wierzę, że starsze koleżanki i koledzy dadzą wam taką możliwość i staną się waszym wsparciem, inspiracją. Może odnajdziecie nawet swojego mentorkę/mentora.
Życzę wam frajdy z tego, co robicie, oraz zdrowia, sił i ochoty do studiowania pielęgniarstwa.