Na oddziale położniczym, gdzie przebywają zdrowe, donoszone noworodki, czuć w powietrzu miłość. Miłość świeżo upieczonych mamy i taty do swojego nowo narodzonego dziecka. Tymczasem na oddziale intensywnej terapii noworodka w powietrzu czuć zapach środka dezynfekcyjnego i oliwki dla niemowląt… Czuć także mieszankę emocji – miłości, strachu, niepewności, nadziei, radości i smutku, ale też rozpaczy.
Już w trakcie ciąży przyszli rodzice podświadomie wyobrażają sobie pierwsze momenty z maluszkiem, poród, wygląd dziecka, dźwięk pierwszego płaczu, dotyk swojego maleństwa. Wytwarza się więź, a jeszcze przed porodem rodzi się miłość do maleństwa. Żaden rodzic w swoich wyobrażeniach nie myśli o chorobach, o szpitalu, o pobycie na intensywnej terapii. Gdy dziecko rodzi się przedwcześnie, rodzice bombardowani są ogromem sprzecznych emocji. Gdy noworodek rodzi się o czasie, ale dochodzi do komplikacji położniczych, rodzice przeżywają istny rollercoaster. Gdy rodzi się noworodek z wadą letalną, rodzice będący pod opieką hospicjum prenatalnego są częściowo przygotowani, ale emocji nie można wyłączyć. Miłość rodzica do dziecka jest ogromna i niepowtarzalna. Ale miłość w obliczach intensywnej terapii bywa trudna.
Konglomerat emocji
Intensywna terapia noworodka to miejsce szczególne, konglomerat emocji, na który rodzic nie jest gotowy. Każdy oddział w szpitalu ma swoją specyfikę i na każdym zmagania dotyczą innych trudności. Neonatologia jest ciężka, ale nie pod względem wagi pacjenta, a specyfiki. W końcu czasem można pewne czynności robić samemu – maluszka trzymając na jednej ręce, a drugą na przykład zmieniając pościel. Bardzo często słyszymy, że tutaj przytula się bobaski, że wcześniaki to takie małe noworodki, które po prostu muszą urosnąć. I owszem czasem przytulamy bobaski… najczęściej takie 3–5-miesięczne, które w dniu narodzin mieściły się w naszej dłoni.
Pożegnania
Statystyki dotyczące wypisu z oddziału intensywnej terapii u noworodków są lepsze niż u starszych pacjentów. Duży odsetek pacjentów opuszcza oddział w dobrym stanie i rozwija się dobrze. Część maluchów zabiera ze sobą powikłania wcześniactwa. Ale śmierć przychodzi i tutaj. Gdy rodzi się skrajnie niedojrzały wcześniak na granicy szans na przeżycie, maluch z wadą letalną czy noworodek jest w stanie agonalnym, zbiera się konsylium: neonatolog, położna/pielęgniarka neonatologiczna, położnik, psycholog oraz pacjentka i wyznaczona przez nią najbliższa rodzina. Rozmawia się z rodzicami o planie postępowania, wysłuchuje ich uwag i oczekiwań.
Gdy rodzice wyrażą taką wolę, dziecko zostaje ochrzczone i robimy to my, położne i pielęgniarki. Jeśli jest na to czas i chrzest jest planowany, przychodzi szpitalny kapelan. Jeżeli zapada decyzja o opiece paliatywnej, zapewniamy noworodkowi komfort cieplny, wsparcie oddechu i leczenie przeciwbólowe, a także bliskość rodziców. Możliwość przytulenia maluszka, kangurowania, pożegnania, zrobienia pamiątek. Przede wszystkim dbamy o to, by dać rodzicom tyle czasu, ile potrzebują. Szykujemy dla rodziców drobne pamiątki – karta identyfikacyjna z inkubatora, odciśnięte tuszem dłonie i stópki, opaska identyfikacyjna, mikrosmoczek, pampersik, mankiet od ciśnieniomierza, a czasem i pieluszkę z zapachem malucha.
Otwarte okno
Czasem śmierć przychodzi nagle, czasem wystarczy wyłączyć wlewy katecholamin. Czasem dziecko na śmierć czeka kilka godzin spędzonych w ramionach rodziców czy dziadków. Czasem na śmierć czeka się niemal „z upragnieniem”, gdy maluch odchodzi kilka dni czy tygodni. Po śmierci i ostatniej toaletce ubieramy maluszka w tęczowy kocyk i czapeczkę, a także otwieramy okno, aby duszyczka aniołka nie błąkała się po oddziale, a poszła do nieba.
Mała wielka miłość istnieje także w sercach personelu. To miłość do neonatologii, w której czynimy rzeczy nienazywalne.