Lepiej płakać u psychologa, niż śmiać się u psychiatry

Od wielu lat poszerza się świadomość znaczenia zdrowia psychicznego, szczególnie wśród medyków. W teorii. Na studiach medycznych zaplanowano przecież wachlarz zajęć: z psychologii zdrowia, psychologii klinicznej, komunikacji czy przeprowadzania „trudnych rozmów”. Na papierze znamy wartość zdrowia psychicznego. A jednak chociaż powstają nowe projekty i akcje społeczne (takie jak na przykład „Psycholog dla Medyka”, w którym studenci kierunków medycznych oraz szeroka grupa medyków mogą skorzystać online z kilku darmowych wizyt u psychologa, specjalisty psychologii klinicznej czy psychoterapeuty) wiem, że terminy pozostają puste, a chętnych brak.

Regularnie od kilku lat pracy w szpitalu, gdy odwiedzam gabinety lekarzy i pielęgniarek, zaraz po wejściu i krótkim obowiązkowym small talku, zadaję kluczowe w mojej pracy pytanie: „Czy obserwujecie może na oddziale, żeby ktoś chciał/potrzebował konsultacji psychologicznej? Czy na kogoś zwrócić szczególną uwagę?”. W odpowiedzi najczęściej słyszę „Pacjenci nie, ale my zdecydowanie tak! Ha ha ha!”. Konfrontuję i zupełnie poważnie mówię wówczas: zapraszam, mogę kogoś polecić. Miny rzedną, uśmiechy gasną, a problemy zostają. Powiecie, że albo ewidentnie nie mam poczucia humoru, albo… poważnie traktuję zdrowie psychiczne swoich kolegów i koleżanek.

Dlaczego wśród specjalistów jednych z najbardziej stresujących zawodów: pielęgniarek, lekarzy, położnych, ratowników medycznych – nadal pokutuje przekonanie o tym, że wizyty u psychologa, psychoterapeuty świadczą o byciu „słabym”? W przewrotnym myśleniu zamieniamy siekierkę na kijek. Wyniki wielu badań i statystyk wskazują, że im bardziej stresująca praca, tym wyższe ryzyko rozwinięcia uzależnienia od substancji psychoaktywnych. Na stronie www.alcoholrehabguide.org możecie przeczytać, że 10–12% pracowników ochrony zdrowia rozwinie zaburzenie związane z używaniem substancji, w tym co najmniej 1/10 lekarzy i 1/5 pielęgniarek! Żeby było jeszcze „piękniej”… uwaga metodologiczna – w badaniach wskazuje się, że tendencję do minimalizowania problemu ma szczególnie personel medyczny i to on przyznaje się do picia „okazjonalnego”, a wiadomo, że generowanie do tego „okazji” zależy już tylko od indywidualnej pomysłowości, fanaberii lub po prostu „wyjątkowo trudnego dyżuru”. Kwestię uznania, co jest tu rozwiązaniem „słabym” zostawiam Tobie, drogi czytelniku. Alkohol pewnie jest tańszy od konsultacji psychologicznej, ale po niej nie ma kaca, a dodatkowo – niespodzianka (!) możemy poczuć się lepiej na dużo dłużej niż jeden wieczór!

Pamiętajcie, że psycholodzy, psychoterapeuci i psychiatrzy to też ludzie i również należy potraktować ich jako specjalistów, których możemy wybrać sami. Po urazie kolana szukasz ortopedy, prawda? Jeżeli nie pasuje ci specjalista – po prostu go zmieniasz. 

Warto spróbować. W końcu nawet w samolocie jesteśmy uczeni, by w sytuacji awaryjnego lądowania najpierw założyć maskę sobie, a dopiero potem dziecku. Zdrowy ratownik to dobry ratownik, czyż nie? To jak? Obserwujecie może na oddziale kogoś, kto potrzebowałby lub chciałby konsultacji psychologicznej?

Jan Gruszka

Psycholog, psychoonkolog i psychoterapeuta poznawczo-behawioralny w procesie certyfikacji. Na co dzień pracuje w Wielkopolskim Centrum Onkologii. Prowadzi zajęcia na UAM, USWPS i UMP w Poznaniu. Lubi fantastykę i wino.



Najnowsze