Nie ma drugiego takiego narzędzia, które potrafi zbudować solidną konstrukcję, a jednocześnie wszystko zburzyć. Niezależnie, czy o komunikacji myślimy w kategorii budowania biznesu czy tworzeniu codziennych relacji z ludźmi, to właśnie wypowiadane przez nas słowa mają ogromną moc. A paradoks polega na tym, że nikt nas nie uczy, jak prawidłowo posługiwać się tym narzędziem. Szkoda…
Można zdobyć więcej przyjaciół w ciągu dwóch miesięcy, po prostu interesując się innymi ludźmi, niż w ciągu dwóch lat, próbując zainteresować innych ludzi sobą. Odkąd przeczytałem ten cytat z książki Dale’a Carnegiego Jak zdobyć przyjaciół i zjednać sobie ludzi, zupełnie inaczej patrzę na cudowne narzędzie, jakim jest komunikacja. Żałuję tylko, że tak późno to odkryłem. Dlaczego?
Bo wcześniej zdarzało mi się:
👉przerywać komuś w połowie zdania – bo przecież wiedziałem lepiej,
👉słuchać powierzchownie,
👉bagatelizować problemy, które pojawiały się w czasie rozmowy,
👉opowiadać o sobie, zamiast zadawać pytania o odczucia mojego rozmówcy
…i wiele innych.
Dodam, że ideałem nie jestem i nadal łapię się na tych moich: „grzeszkach” w komunikacji. Teraz jednak robię to już świadomiej i zwyczajnie gryzę się w język.
Gdy po drugiej stronie staje dziecko to mądrość zacytowanych wyżej słów staje się jeszcze wyrazistsza.
Dzieciaki mają tę moc
Są jak bezbłędne barometry nastawione na wyłapywanie dobrych fal komunikacji. Możesz opowiadać niesamowite historie, z twoich słów może płynąć wodospad mądrości… i donikąd nie trafisz, jeśli zabraknie tam pozytywnego przekazu, a jedyną motywacją będzie udowadnianie swoich racji.
Dziś często słyszę, że młodzież to taka zblazowana, niczym się nie interesuje i w ogóle kiedyś to było jakoś normalnej.
Gdy dzieci są małe, to widzą w nas cały swój świat, jesteśmy dla nich prawdziwymi bohaterami. Później dorastają i zaczynają się konflikty. Tak przynajmniej widzi to większość dorosłych. A dzieci nadal chcą postrzegać nas jak bohaterów, tyle że tym razem już nie wierzą nam na ślepo. Muszą poddać próbie nasz system wartości. Chcą w ten sposób zobaczyć, ile jest wart, i ostatecznie zdecydować, czy sami chcą go przyjąć.
Słowa jak znaki
Zostawiamy je jak swój stempel – szczególnie gdy kierujemy do najmłodszych. Dzieci są jak czyste kartki, na których robimy trwały ślad. Zadbajmy, aby były to ślady, po których chce się wracać, które prowadzą do dobrego miejsca. Jak takie małe drogowskazy pozwalające odnaleźć cel… Inaczej mogą stać się jak piętnem, które trudno będzie wymazać.
Weźmy sobie tylko jeden przykład: słynne „chłopaki nie płaczą”. Wiele pokoleń powtarzało te słowa chłopcom i młodym mężczyznom przez lata. Paradoksalnie takiej komunikacji towarzyszyły dobre intencje. Chciano wychować silnych mężczyzn. Dziś nasi mężczyźni rzeczywiście nie płaczą. Trudno przecież wylać z siebie negatywne emocje w momencie, gdy nawet nie potrafimy ich nazwać. Dziś nasi mężczyźnie nie płaczą, za to często się wieszają…
A dziewczynki miały być skromne i ułożone. Asertywne postawy nie były mile widziane.
W efekcie dziś kobiety rzadziej zajmują kierownicze stanowiska, często zarabiają mniej od mężczyzn, wykonując tą samą pracę. A w relacjach? Wpadają w toksyczne związki, czasem w ręce przemocowych partnerów.
Chodzenie po linie
Komunikacja jak chodzenie po linie – najważniejszy pozostaje balans. Równowaga w życiu to takie coś, czego wszyscy poszukują, a nikt jej na oczy nie widział.
No bo trzeba ją w sobie wypracować. A najlepszą metodą jest praktyka. Łatwo nie będzie, za to na końcu okaże się, że warto. Gdzie jej szukać?
No dobra – zdradzę tajemnicę. Z okazji Dnia Dziecka. Stań przed lustrem i spójrz na swoją twarz. Uśmiechnij się do siebie i popatrz. Masz oto dwoje uszu i jedne usta. Wystarczy, że w komunikacji będziesz używać głównie tych części ciała, których natura dała ci więcej.
Warto nauczyć się słuchać, bo zwykle nie jesteśmy w stanie poczekać do kropki na końcu zdania! Już w połowie wiemy, że znamy się na czymś lepiej i oto znaleźliśmy odpowiedź na wszystkie bolączki. Czy taki obraz dla was też brzmi znajomo?
Tak właśnie często dzieje się, gdy rozmawiają dorośli. Jeszcze gorzej jest, gdy po drugiej stronie stają dzieci. Wtedy dorośli dodatkowo dodają do komunikacji siłę autorytetu, a sama komunikacja staje się czasem… no właśnie – rozwiązaniem siłowym. Nie ma w niej miejsca na informację zwrotną.
Nie słowa są ważne, lecz melodia
Oj, tu jest dopiero mądrość ukryta.
Bo przecież dzieci – szczególnie te, które są naszymi pacjentami, nie mają czasem zielonego pojęcia, o czym do nich mówimy, za to doskonałe wyczuwają nasze nastawienie. W przypadku wykonywania zawodu medycznego komunikacja z dziećmi ma dodatkowe znaczenie. Ona nie tylko zdecyduje o tym, w jaki sposób będzie przebiegała wizyta, badania, zabiegi – czasem nieprzyjemne. W głowie dziecka powstanie wizerunek osoby, która zajmuje opieką medyczną (lekarza, pielęgniarki, ratownika, innych).
Wpłynie to na sposób, w jaki te dzieci będą odbierały wszelkie komunikaty związane ze zdrowiem oraz na to, jak podejdą potem do osób zajmujących się ochroną zdrowia.