Jak nie zwariować i nie zbankrutować – Nowości kosmetyczne

Ten, kto choć odrobinę interesuje się kosmetykami, wie, że w ostatnim czasie pojawiło się w drogeriach sporo nowości. Serce i portfel płaczą, bo nie sposób przejść obojętnie obok kolekcji, które powstały we współpracy z gwiazdami czy sławnymi influencerami. Pamiętam czasy, kiedy marki wprowadzały nowości w o wiele wolniejszym tempie. Dzisiaj nowe produkty atakują nas praktycznie z każdej drogeryjnej półki. Jesteśmy pod ciągłą presją. Nie masz nowej, limitowanej kolekcji – ta znaczy, że prawdopodobnie nie jesteś zbyt modna. To oczywiście punkt widzenia osoby, która kilka dobrych lat prowadziła blog kosmetyczny i naprawdę starała się nadążać za tym szaleństwem. Dzisiaj już pogodziłam się w faktem, że nie jestem w stanie kupić i przetestować wszystkich kosmetyków, które naprawdę mnie interesują – po pierwsze ze względów finansowych, po drugie ze względu na szacunek dla mojej skóry, po trzecie, ze względu na zdrowy rozsądek… Bo po co, do licha, mi te wszystkie produkty?

Uwierzcie mi, uwielbiam kosmetyki! Mnóstwo radości daje mi ich testowanie, poznawanie kompozycji zapachowych, konsystencji, sprawdzania ich działania/efektów na skórze. No kocham to! Wszystko ma jednak swoje granice, bo jeśli kupujesz kosmetyk tylko po to, by użyć go raz, a potem wyrzucasz go w kąt, albo zaczyna ci na półkach brakować miejsca na nowe i cierpi na tym domowy budżet – to chyba najwyższa pora zrobić z tym porządek.

ZACHCIANKA CZY POTRZEBA?

Reklama działa na nas jak magnes. Widzimy piękną dziewczynę, nieskalaną ani jednym pryszczem, obdarzoną za to promienną cerę i w idealnym makijażu, więc podświadomie pragniemy dokładnie tego samego efektu. Dlatego kupujemy kolejny podkład reklamowany przez aktorkę, choć doskonale wiemy, że nad reklamą pracował sztab specjalistów i mistrzowie retuszu. Niech rzuci kamieniem ten, kto nigdy nie kupił niczego pod wpływem reklamy! No widzisz… wszyscy taplamy się radośnie w tym samym bajorku. Moje podejście do tematu zakupów kosmetycznych zmieniło się w momencie, gdy zaczęłam zadawać sobie w myślach przed każdym zakupem pytanie: CZY JA NAPRAWDĘ TEGO POTRZEBUJĘ? Za każdym razem odpowiedź brzmiała – NIE. Gdy pierwszy raz wyszłam z Rossmanna naprawdę z tym, po co przyszłam, zrozumiałam, jak łatwo dajemy się zmanipulować. Większości tych rzeczy, które cieszą nasze oczy – po prostu nie potrzebujemy.

CZYTAJ OPINIE SPECJALISTÓW

Jeśli już naprawdę coś zrobiło na tobie piorunujące wrażenie, zaimponowało składem, badaniami aparaturowymi, skradło serce efektem i wiesz, że ten zakup może być dla ciebie naprawdę gamechangerem – poszukaj na temat tego produktu opinii. Najlepiej nie pierwszej, lepszej influencerki, która wszystko chwali, bo dostała paczkę pr od marki, ale od zaufanej osoby, która zjadła zęby na kosmetykach. Dla mnie wyroczniami makijażowymi są od lat RED LIPSTICK MONSTER i MAXINECZKA, a pielęgnacyjnymi guru m.in.: Magda RACJAPIELĘGNACJA, Martyna PEACHEE, Alicja DR SCURA – i obserwacja tych specjalistów wystarczy, by nie zwariować w kosmetycznym świecie.

NOWOŚCI – POWAŻNA INWESTYCJA 

Przejdźmy do nowości, które były moimi przemyślanymi zakupami i które okazały się totalnymi hitami. Uwielbiam rozważać za i przeciw, zastanawiać się, czy warto, czytając recenzje mądrzejszych ode mnie – dzięki temu zakupy kosmetyczne nie są chwilową fanaberią a raczej poważną inwestycją.

Gdy dowiedziałam się o współpracy HYPOALLERGENIC BELL X PEACHEE TOUCH, wiedziałam, że mogą to być produkty warte uwagi. Całe kolekcja Martyny jest kwintesencją kobiecości, ukłonem w stronę naturalności. Najpierw kupiłam krem BB Cream SPF 50+. Totalnie zaskoczyła mnie jego kremowa, lekka konsystencja, a przy tym rewelacyjne krycie i trwałość. Produkt bardzo mi przypomina słynny CC od IT Cosmetics. Sprawia, że skóra wygląda naturalnie, ma wyrównany koloryt i pięknie odbija światło, nie tracąc swojej struktury – czyli bez efektu maski. Po licznych ochach i achach autorytetów kosmetycznych i – nie ukrywam – zachęcona zarąbistością kremu BB postanowiłam sięgnąć po kolejne perełki z tej serii: tusz do rzęs, rozświetlacz i żel do brwi. Jakież to wszystko jest wspaniałe! Tusz rozdziela, pogrubia i pięknie podkreśla rzęsy, nie robiąc po godzinie pandy i nie osypując się – a do tego nie szczypie w oczy. Rozświetlacz to prawdziwy diamencik. Pozostawia przepiękną, szampańską taflę – będzie niezwykle wydajny, wystarczy go dotknąć pędzlem, by nabrać taką ilość produktu, która rozświetli całą twarz. Żel do brwi jest transparentny, ma fantastyczną szczoteczkę, która ułożysz włoski tak, jak chcesz – nie skleja, naprawdę dobrze utrwala bez efekty kurzu na włoskach i betonu. Nie wiem, jak Martyna to zrobiła, ta kolekcja jest absolutnie doskonała… właśnie zaopatrzyłam się w kolejny tusz i kolejną buteleczkę kremu BB. Dodam tylko, że jest dostępna w drogeriach HEBE.

Nie zapomnę, gdy 5 lat temu MAXINECZKA stworzyła swoją pierwszą paletę do makijażu BEAUTY LEGACY we współpracy z Makeup Revolution – ale to był hit! Leciałam jak szalona do drogerii, nie bacząc na to, czy te kolory w ogóle do mnie pasują. Nie pasowały, ale trzeba przyznać, paletka była bardzo przemyślanym i naprawdę ciekawym połączeniem kolorystycznym. W kwietniu bieżącego roku Maxi przypomniała nam kolejny raz, że wie, co dobre, tworząc kolekcję BrushUp by Maxineczka. Oczywiście, że popędziłam do Rossmanna zaraz po premierze – tym razem jednak zabrałam ze sobą rozum. Przetestowawszy na dłoni wszystko z kolekcji oprócz lakierów do paznokci, podjęłam dorosłą decyzje – biorę tylko 2 rzeczy. Puder pod oczy (bo nikt tak jak Maxi nie zna się na pudrach) oraz kredkę do ust w kolorze 01 PINK NUDE. To był doskonały wybór! Jeśli chodzi o puder pod oczy, to zdradzę wam sekret – nie stosuję go tylko tam! Nakładam go na całą twarz. O ile się nie mylę, to jeden z patentów Maxi. Puder pod oczy jest naprawdę drobno zmielony, ma rozświetlające drobinki, które przepięknie rozpraszają światło – nakładając go na całą twarz, możemy więc uzyskać efekt satynowego bluru, czyli wygładzenia i ujednolicenia skóry. Puder BrushUp by Maxineczka robi to wszystko za jedyne 29,99 zł. Czułam po kościach, że będzie świetny, podobnie jak konturówka o kremowej formule i zimniutkim, różowym odcieniu. Całkiem przypadkiem okazało się, że tworzy duet idealny wraz z pomadką Super Stay Vinyl Ink od Maybelline kolor 35 CHEEKY. Teraz będę męczyć ten zestaw przez kolejne miesiące. To najbardziej twarzowa z pomadek winylowych dostępnych w ofercie. Pisząc o konturówkach, nie mogę zapomnieć o fantastycznych LONG WEAR LIP PENCIL od BELL HYPOALLERGENIC kolory 01 i 03 – również świetnie się komponują z pomadką CHEEKY. I o to właśnie chodzi w kosmetycznych zakupach. Kupując nowe kosmetyki, zastanów się, czy będą się komponować z tymi, które już masz w kosmetyczce. Czy nie będą się dublować i czy naprawdę okażą się przydatne.

TANIOSZKA ZAWSZE SPOCZKO 

Nie musisz gonić za nowościami. Czasami lepiej trzymać się pewniaków, które stosujemy od lat, nawet tych naprawdę tanich – już nie raz się przekonałam, że tanie wcale nie znaczy gorsze. Mam dwa takie produkty z Rossmanna, które kosztują niewiele, a pełnią bardzo ważną funkcję w mojej kosmetyczce. Pierwszy z nich to eyeliner w kredce DESIGNER 24 h od MISS SPORTY – wybieram ten w kolorze 002, czyli brązowy. To super opcja dla osób, które nie potrafią rysować kresek, lub nie maja czasu na zabawę typowym eyelinerem w płynie. Kredka ma ściętą końcówkę, dzięki czemu bardzo łatwo się nią pracuje. W kilka sekund narysujesz brązowe, delikatne kreski. Do tego tusz i jesteś gotowa do wyjścia. Kosztuje ok. 15 zł.

Drugi produkt to podkład mineralny AA YOU.mmy Skin – lekki rozświetlający podkład o zapachu soczystej brzoskwini, który przepięknie odbija światło! Ma średnie krycie, wyrównuje koloryt, pielęgnuje skórę i daje uczucie długotrwałego komfortu. Jestem komplementowana za każdym razem, gdy mam go na twarzy – a to podkład za jedyne 20 zł. Dorwałam go w promocyjnej cenie za 16 zł. Da się? Oczywiście, że tak!

Następnym razem, gdy będziesz na zakupach w drogerii, przypomnij sobie ten artykuł – może uchroni cię to przed nieprzemyślanym zakupem lub po prostu sprawi, że zastanowisz się, czy warto przepłacać, podążać ślepo za modą i zagracać kosmetyczkę. Udanych i rozsądnych zakupów!

Paulina Zawora 

Mgr pielęgniarstwa, specjalistka pielęgniarstwa internistycznego, autorka bloga na Instagramie @nurse_after_night_shift o tematyce beauty i well being – czyli jak zadbać o siebie holistycznie, naładować swoje baterie po dyżurze i odnaleźć radość w codzienności.

 



Najnowsze