Destrukcyjna męskość – czy mężczyźni mogą poczuć się gorzej?
W naszej kulturze i społeczeństwie przyjęło się i bardzo mocno zakorzeniło, że kobieta może pozwolić sobie na „chwilę słabości” – płacz, rozmowę o swoich problemach – i może wtedy liczyć na zrozumienie otoczenia. Natomiast trochę inaczej sprawa wygląda z nami, mężczyznami. Niemal filarem podtrzymującym kulturę na całym świecie jest tradycyjny obraz mężczyzny twardego niczym skała, silnego jak tur, nieokazującego emocji, niemal pozbawionego łez.
This is Sparta!
Wystarczy spojrzeć, jak wychowuje się nadal chłopców – niczym w starożytnej Sparcie często opiera się to na pewnej surowości i dyscyplinie. Już kilkuletnim chłopcom wpaja się, że mają nie płakać, nie okazywać emocji, bo nie są „mazgajami”, oraz że takie zachowania są po prostu niemęskie. Mówi się im, że pewna doza „męskiej agresji” jest odpowiednia (chyba każdy słyszał powiedzenie „trzeba było mu oddać”). Te wszystkie zachowania prowadzą do tego, że chłopcy już od małego są dysfunkcyjni w sferze emocjonalnej, boją się okazywać emocje, bo czują, że zostaną wyśmiani przez kolegów, otoczenie czy nawet najbliższych.
Nie bądź babą
Po jakimś czasie sami zaczną być kimś, kto wyśmiewa okazywanie uczuć, nazywając takie osoby „babami”. Gdy miną lata dzieciństwa i młodości wychowywania w takim tradycyjnym kulturowo modelu męskości, a już dorośli mężczyźni zaczną żyć samodzielnie, może się okazać, że to życie wcale nie jest takie proste. Wszechobecny stres generuje w nas ogromne emocje, najczęściej te złe. Nie pomaga też to, co dzieje się na świecie w ostatnich latach – pandemia, wojny, drastyczny wzrost kosztów życia. A przecież wpajano nam, że facet to głowa rodziny, musi być gotowy na wszystko, ma być silny, ma dać sobie radę z każdym obowiązkiem i nie może sobie pozwolić na żaden smutek czy zawahanie i odpoczynek. Może się nam wydawać, że przecież dziś na świecie każdy zmaga się z takim problemami, i oczywiście jest w tym sporo racji, ale trzeba powiedzieć też jasno i dosadnie, że nie każdy zostaje z tym sam. Niestety mówienie o problemach zdrowia psychicznego ciągle w ogromnym stopniu jest piętnowane i postrzegane jako oznaka ogromnej słabości. Mężczyźni w obawie przed wstydem, niezrozumieniem, strachem przed zaszufladkowaniem go jako osoby „niemęskiej”, nie proszą o pomoc, nie rozmawiają z najbliższymi o swoich problemach, nie wspominając już o nieszukaniu profesjonalnej pomocy terapeuty. Cały ten ból, który facet nosi w sobie, działa destrukcyjnie na niego, a często ujściem negatywnych emocji są alkohol czy narkotyki. Mężczyźni robią się bardziej nerwowi i rozdrażnieni, dużo łatwiej wyprowadzić ich z równowagi, stają się nawet agresywni w stosunku do najbliższych.
Krzywdzące stereotypy
Wszystkie te stereotypy są krzywdzące, a powielanie ich latami doprowadziło do strasznych statystyk. Mężczyźni coraz częściej chorują na depresję, a przez to, że nie potrafią sięgnąć po pomoc, częściej popełniają samobójstwa. Depresja to nie, jak większość kojarzy, wszechobecny smutek. To coś, co tli się w środku, gdy na zewnątrz staramy się to ukrywać. To brak zainteresowania czynnościami, które do tej pory sprawiały nam przyjemność, to zaburzenia snu, odżywiania, brak energii, spadek poczucia własnej wartości, a w skrajnym stadium to już nawet myśli samobójcze. Tak naprawdę ciężko oszacować, ile osób choruje na depresję, ale dane z baz danych NFZ pokazują, że w 2021 roku refundowane leki przeciwdepresyjne wykupiło 1,5 mln osób, czyli aż o 59% więcej niż w roku 2013. Do tego należy doliczyć ogrom tych, którzy nie zdecydowali się szukać pomocy, bądź nie otrzymali leczenia farmakologicznego. Mimo że kobiety częściej decydują się na próbę samobójczą, to niestety mężczyźni robią to „skuteczniej”. W naszym kraju każdego dnia w wyniku śmierci samobójczej umiera aż 15 osób, z czego 12 to mężczyźni, i myślę, że to dobitnie pokazuje, że warto mówić coraz głośniej i coraz więcej o zmianach w kwestii postrzegania tego, czym jest męskość i jak ona się dziś definiuje.
Redefinicja męskości
Dlatego trzeba powiedzieć jasno, że każdy ma prawo do okazania swoich problemów, bez względu na płeć i wiek. Proszenie o pomoc to nie oznaka słabości, a ogromna odwaga, pokazanie, że jest się odpowiedzialnym za swoje zdrowie, że pozostaje się osobą świadomą. Wyrażanie emocji czy łzy nie mają płci, są całkowicie naturalne, ludzkie, i potrzebne, by zachować zdrowie psychiczne w dobrej kondycji. Zwyczajnie nie da się być cały czas silnym i twardym, bo nie da się przewidzieć wszystkiego, co spotka nas w życiu. Każdy z nas prędzej czy później trafi na taką chwilę, która po prostu przekroczy nasze granice, przerośnie naszą odporność, i wtedy trzeba zdecydować: pozwolić sobie na uwolnienie tych emocji, pewne oczyszczenie i nauczenie się, że nie wszystko zależy od nas samych, albo powolne zatracanie się.
Pierwszy krok
Pierwszy krok to przyznanie się przed sobą, że ma się problem, i zaakceptowanie tego, dostrzeżenie, że coś dzieje się nie tak, że zaczyna brakować nam tych sił w codziennych obowiązkach. Wiem, że to trudne, możliwe, że to nawet najtrudniejszy krok, bo jak to? „Przecież miałem być twardy, a teraz mam pokazać, że jestem słabszy od innych?” Tymczasem bez tego nie będzie można pójść dalej, bez nie będziemy potrafili się otworzyć czy to przed swoimi bliskimi, czy przed specjalistą w tej dziedzinie. Dodatkowo musimy sobie uzmysłowić, że chwile słabości to wcale nie bycie słabszym – to po prostu coś normalnego. Dodatkowo to, co jako społeczeństwo możemy zrobić nie tylko dla mężczyzn, ale i dla wszystkich ludzi na świecie, to zniesienie tych destrukcyjnych stereotypów, bo tak jak kobieta nie jest wcale „słabszą” płcią, tak samo mężczyzna ma pełne prawo do łez, do rozmowy i do okazywania emocji.
Babski zawód
Pisząc o kulcie męskości i potrzebach zmian w tej materii, nie sposób pominąć sytuacji pielęgniarzy. Nie da się ukryć, że my – faceci – nie mamy łatwego startu w Pielęgniarstwie, bo zawód ten, zdominowany przez kobiety, w oczach społeczeństwa powinien być wykonywany tylko przez nie, gdyż kobieta sama w sobie jest delikatna, pełna empatii, patrzy na człowieka z troską. Mężczyźnie zaś w stereotypowym obrazie brak tych cech. Czy to jednak prawda? Czy mężczyzna nie może być troskliwy i delikatny? Czy mężczyzna nie może nauczyć się empatii? Czy mężczyzna swoją siłą i pewnym opanowaniem nie może dać coś ekstra pielęgniarstwu? Wielu facetów nie bierze pielęgniarstwa pod uwagę, bo boi się zderzenia z tymi krzywdzącymi stereotypami „niemęskości”, sam pamiętam, że musiałem w otoczeniu kumpli przechodzić przez różne uwagi o „babskim zawodzie”. Pamiętajmy, że to nie płeć determinuje wybór zawodu, a nasze cechy indywidualne. Tak jak mężczyzna jako ojciec pielęgnuje swoje dzieci, tak pielęgniarz może z troską dbać o pacjenta i być w tym w pełni „męski”. Pielęgniarstwo potrzebuje męskiego punktu widzenia, tak zwanej silnej ręki i ojcowskiej troski.
Work-life balance
Warto zadbać o swoje zdrowie psychiczne tak samo jak o to fizyczne. Aktywność fizyczna, pochylenie się nad tym, co jemy, dbałość o to, jak wyglądamy, dbałość o kontakty z bliskimi. Work life balance – to wszystko pomaga zachować nam odpowiednie zdrowie w sferze zarówno fizycznej, jak i psychicznej. Warto się zastanowić nad samym sobą, zrzucić pewien pancerz, który został na nas nałożony przez pokutujące w społeczeństwie stereotypy. Nie bójmy się rozmowy, nie bójmy się emocji, sięgajmy po pomoc, nie bądźmy obojętni, gdy widzimy, że z naszym partnerem, kolegą, bratem, tatą dzieje się coś złego. Dając szansę bliskim czy specjalistom, dajemy szansę sobie.