Skoro marzec do miesiąc kobiet, chciałam napisać o filmie, który kojarzy się właśnie z kobietami. I gdy zobaczyłam informację na Netfliksie, że właśnie teraz do ich biblioteki wchodzi Diabeł ubiera się u Prady – pomyślałam, że to jest film, którego szukałam.
Po chwili zaczęłam się jednak zastanawiać, co tak naprawdę mogę o tym obrazie napisać i wtedy mnie olśniło – ta historia jest uniwersalna, bo wszyscy mogliśmy jej doświadczyć. Każdy przecież może trafić w pracy na bezwzględną przełożoną… If you know what I mean…
Co reżyser miał na myśli
O czym w rzeczy samej jest ten film? Odzierając go z tych wszystkich modnych sukienek i dodatków oraz pomijając humor, który rozładowuje atmosferę, zostaje nam historia mobbingu. I niestety, nie jest to historia z happy endem.
Andrea (w tej roli Anne Hathaway) to skromna, ambitna dziennikarka, marząca o karierze. Gdy pojawia się okazja dołączenia do redakcji prestiżowego magazynu poświęconego modzie, nie przeszkadza jej nawet to, że modą się zupełnie nie interesuje. Tak Andy wkracza w świat pełen markowych ubrań, nieszczerych i rywalizujących ze sobą na każdym kroku współpracowników (choć są tu oczywiście wyjątki, jak dwójka jej przyjaciół) oraz szefowej z piekła rodem.
M jak mobbing
W kolejnych minutach obserwujemy zmianę zachodzącą w Andy, która niczym brzydkie kaczątko odkrywa swoją pewność siebie. Następnie mamy już typowe zagrania komedii romantycznych – bohaterka goni za nowymi doznaniami, popełniając po drodze wiele błędów i zrywając ze swoim dotychczasowym życiem, by w finale odkryć, że jednak nie tego pragnie. Wraca, bogatsza o nowe doświadczenia, do tego, co niegdyś dawało jej radość. Tylko że w rzeczywistości ten film porusza bardzo poważny temat, a zdaje się, że nikt nie pomyślał, by choć przez chwilę pokazać konsekwencje lub rozprawienie się z opisanym wcześniej mobbingiem.
Redaktor naczelną nowojorskiego czasopisma, w którego redakcji pracuje główna bohaterka, jest Miranda Priestly i bez wątpienia genialnie zagrała ją Meryl Streep. Miranda prowadzi redakcję twardą ręką, nie pozwalając sobie na spoufalanie, a nawet ukazanie jakichkolwiek emocji względem swoich pracowników. I można tłumaczyć jej oschłość tym, że nie układa jej się życie rodzinne i jedyne sukcesy, oczywiście niemałe, to te zawodowe, jednak czy naprawdę to satysfakcjonuje widzów?
Brzmi znajomo?
Miranda niejednokrotnie upokarza swoich pracowników, nie tylko komentarzami dotyczącymi ich ubioru czy zachowania, ale jest w stanie poświęcić nawet najbliższych i najbardziej oddanych towarzyszy po to, by zachować swój status. A teraz odpowiedzcie sobie na pytanie, czy to nie brzmi znajomo? Ile razy spotkałyście w pracy kogoś, kto jest jak Miranda?
Jak wspomniałam wcześniej, w filmie nie otrzymujemy żadnego rozwiązania. W finale główna bohaterka z radością rozpoczyna kolejny etap w życiu, robiąc zawodowy krok w tył, jednak Miranda nie ponosi żadnych konsekwencji. Nie bądźmy naiwni, kobieta nie zacznie nagle być miła czy traktować pracowników z szacunkiem. Dlaczego? Bo wszyscy udają, że problemu nie ma. I wolą zmienić pracę niż zrobić coś, by inni nie musieli przechodzić tego, co oni. I tak pojawi się kolejna Andy, a później kolejna…
Choć może tego nie widać, bardzo lubię ten film, jednak zdecydowanie uważam, że dziś by po prostu nie powstał. Nie żyjemy już w czasach, w których „każdy ma strasznego szefa” i naprawdę możemy zareagować.